Ta nasza ustawa antyprzemocowa wzorowana na hiszpańskiej to zupełny bubel prawny.

Tutaj ciekawie na ten temat, łącznie ze smutnym przykładem jej działania w praktyce:

https://uberkasta.pl/eksmisja-sprawcy-przemocy/

^^^ Cytuję wybrane fragmenty:

"(...) O tym, jak wielkim bublem prawnym jest Ustawa Antyprzemocowa Zbigniewa Ziobry i jego zastępców z Ministerstwa Sprawiedliwości, świadczyć może historia Pana Marka R. z Nowego Targu. (...) Aby spłacić kredyt i wyposażyć dom, Pan Marek zdecydował się wyjechać do pracy za granicę. Wyjechał do Wielkiej Brytanii i tam zatrudnił się w warsztacie samochodowym. Początkowo przynajmniej raz miesiącu odwiedzał rodzinę w Polsce ale z czasem jego wizyty były coraz rzadsze. Większość pieniędzy jakie zarobił wysyłał do Polski. Sobie zostawiał tylko tyle ile potrzeba było mu na wyżywienie i wynajęcie pokoju. W ten sposób pracował w Wielkiej Brytanii przez dwa lata. Przez ten czas z jego zarobków wyposażony został dom w Polsce i spłacony kredyt. (...) Po powrocie do Polski okazało się, że jego żona znalazła sobie już innego partnera. Postanowiła pozbyć się Pana Marka z nowego domu wykorzystując Ustawę Antyprzemocową Zbigniewa Ziobry. (...)

(...)

Eksmitowany potencjalny sprawca przemocy ma jedynie 3 dni na zażalenie!

Po dwóch dniach Pan Marek wrócił do domu aby wziąć trochę swoich rzeczy osobistych oraz komputer. Nie awanturował się. Chciał tylko wziąć swoje rzeczy by móc jakoś funkcjonować. Ale żona nie wpuściła go do domu i ponadto wezwała policję. Pan Marek rzeczy nie zdołał wziąć. Trafił natomiast do aresztu na 48 godzin za złamanie zakazu zbliżania się do własnego domu. W areszcie minęły Panu Markowi ostatnie dwie doby jakie miał na złożenie zażalenia na wydanie nakazu opuszczenia domu i zakazu zbliżania się do niego. Nawet gdyby nie został zatrzymany to i tak pewnie nie zdołałby napisać owego zażalenia, gdyż nigdy nie miał nic wspólnego z sądami i pismami sądowymi. Na złożenie zażalenia przysługują 3 dni ! Zorganizowanie sobie pomocy adwokata w tak krótkim czasie jest niemożliwe.

Niesłusznie oskarżony o przemoc może czekać na sprawiedliwość i powrót do domu nawet latami!

Pan Marek po wyjściu z aresztu próbował jakoś się pozbierać tzn. znaleźć lokum i kupić z pożyczonych pieniędzy podstawowe rzeczy niezbędne do życia. W tym czasie jego żona wniosła do Sądu wniosek o tzw. Sądowe zobowiązanie osoby stosującej przemoc w rodzinie do opuszczenia wspólnie zajmowanego mieszkania i jego bezpośredniego otoczenia wraz z zakazem zbliżania się. Równocześnie złożyła wniosek o tzw. zabezpieczenie poprzez przedłużenie policyjnego nakazu opuszczenia domu i zakazu zbliżania się. Sąd zabezpieczenia udzielił. Według Ustawy Antyprzemocowej Zbigniewa Ziobry, sąd na udzielnie zabezpieczenia ma jedynie trzy dni. Nie ma więc czasu na wzywanie potencjalnego sprawcy przemocy do składania zeznań. Tym samym pomówiony o przemoc nie ma żadnych szans na obronę. W sprawie Pana Marka, sąd przy podejmowaniu decyzji, oparł się jedynie na pomówieniach jego żony. Zabezpieczenia udzielono standardowo, a więc na cały czas trwania procesu. Należy wspomnieć że tego typu procesy trwają średnio rok w pierwszej instancji. Wraz z apelacją może to trwać dwa lata, a nawet i dłużej.

Potencjalny sprawca przemocy może zabrać z domu tylko to co pozwoli zabrać jego oskarżycielka

Pan Marek próbował odzyskać swoje rzeczy osobiste z domu, również w asyście Policji. Zgodnie z Ustawą Antyprzemocową, potencjalny sprawca przemocy, po wyrzuceniu z domu, ma prawo raz jeden udać się po swoje rzeczy osobiste ale w asyście policji. Pan Marek skorzystał z tego prawa. Problem w tym, że żona nie zezwoliła aby Pan Marek zabrał cokolwiek poza ubraniami. Nie mógł więc zabrać przykładowo swojego komputera. Ustawa Antyprzemocowa Zbigniewa Ziobry w takiej sytuacji nakazuje pozostawienie spornych przedmiotów w domu i dochodzenie swoich praw na drodze cywilnej, co w polskich przeciążonych sądach może trwać nawet kilka lat.

Ustawa Antyprzemocowa jest tak skonstruowana, że fałszywe pomówienia są całkowicie bezkarne

Żona Pana Marka całą sprawę tzw. przemocy spreparowała od początku do końca. Wszystko oparte było na jej fałszywych zeznaniach. Składanie fałszywych zeznań jest karalne (art. 233 kodeksu karnego). Grozi za to do 8 lat pozbawienia wolności. Pan Marek złożył więc zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Wezwano go telefonicznie na komisariat na przesłuchanie w sprawie tego zawiadomienia. Po przesłuchaniu otrzymał pismo o odmowie wszczęcia śledztwa. Żona Pana Marka nie została nawet przesłuchana. Przy odmowie wszczęcia śledztwa nie ma takiego obowiązku. Policja odmawiając wszczęcia śledztwa powołała się na te same okoliczności, na podstawie których Pana Marka wyrzucono z domu. W uzasadnieniu stwierdzili, że jego żona "nie miała powodu by kłamać. ….. Jej zeznania były spójne i wiarygodne, a ponadto potwierdzone przez świadków a więc jej mamę i siostrę." Na tej podstawie uznano, że do przemocy dochodziło.

Ustawa Antyprzemocowa Ziobry jest powszechnie krytykowana za to, że sprzyja wyrzucaniu ludzi na bruk z mieszkania na podstawie fałszywych oskarżeń. Feministki odpierają te zarzuty twierdzeniem, iż fałszywe oskarżenia są przecież karalne. Problem w tym, że policja wszczynając postępowanie o składanie fałszywych zeznań w takiej sprawie, musiałaby sama de facto przyznać się do tego, iż jej nakaz opuszczenia domu i zakaz zbliżania się były oparte na fałszywych przesłankach. W ten sposób policja oskarżyła by równocześnie samą siebie, czym naraziłaby się na postępowanie skargowe oraz postępowanie o zasądzenie odszkodowania lub zadośćuczynienia. W przypadku Pana Marka naraziłaby się również na oskarżenie o nieuzasadnione aresztowanie i związany z tym proces odszkodowawczy.

Tak więc policja nigdy nie uzna za fałszywe zeznań, które wcześniej uznała za prawdziwe wydając nakaz opuszczenia domu i zakaz zbliżania się do niego. Należy dodać, że wszelkie sprawy związane z potencjalną przemocą w rodzinie prowadzone są na policji przez kobiety, które po prostu są już skrzywione zawodowo i z góry traktują mężczyzn jako sprawców przemocy. (...)

(...)

Smutny finał historii Pana Marka

Pan Marek z przedstawionej historii został więc bez niczego. Bez rzeczy, bez domu i bez kontaktu z dzieckiem. Wynajął mieszkanie i popadł w depresję. Sprawa w sądzie cywilnym utknęła na lata. Przez ten czas obowiązywało zabezpieczenie, zgodnie z którym Pan Marek nie mógł się nawet zbliżać do domu, który wybudował i wyposażył z oszczędności rodziców i swoich ciężko zarobionych za granicą pieniędzy. Była żona tymczasem sprowadziła sobie do domu nowego partnera, bo zgodnie z prawem może gościć w domu kogo zechce. Dwuletniemu dziecku Pana Marka kazała mówić do nowego partnera „tato”.

Obecnie Pana Marka nie ma już na tym świecie. Po kilku miesiącach popełnił samobójstwo. (...)"